To pytanie czy zdziwienie co jakiś czas pojawia się też w komentarzach.
Postanowiłam więc napisać jak to jest z moim wyszywaniem ;)
Przede wszystkim - przedstawię mój punkt widzenia i moje sposoby na wyszywanie. Wiele osób może mieć inne zdanie lub wręcz nie zgadzać się z tym, co napiszę. To tak jak ze wszystkim - ile nas, tyle opinii.
Nikomu nie narzucam mojego sposobu myślenia. Postaram się tylko zaspokoić ciekawość niektórych moich czytelników.
W tym miesiącu mija 20 lat od kiedy zaczęła się moja przygoda z haftem krzyżykowym. Kiedy zaczynałam nie było jeszcze internetu. Nie miałam więc gdzie podpatrzeć jak robią to inni. Krzyżyki stawiałam tak, jak u miałam. Najczęściej każdy w inną stronę. Do tego dochodziły supełki na początku i końcu nici oraz wąziutkie marginesy wokół obrazka.
Początki były trudne, ale z biegiem lat udoskonaliłam swój warsztat i teraz naprawdę jestem dumna z tego, co tworzę.
Wiele zależy od tego, czy wyszywamy każdy krzyżyk osobno czy stosujemy metodą półkrzyżyków i w którą stronę prowadzimy ścieg kryjący. Główną zasadą jest konsekwencja. Równe ułożenie krzyżyków na prawej stronie pracy gwarantuje, że na lewej stronie nie będzie plątaniny nici.
Należy również pamiętać o używaniu igieł o rozmiarach dopasowanych do gęstości materiału (im wyższy numer tym mniejsza i cieńsza igła).
Pamiętam swoje zdziwienie, kiedy jakieś 15 lat temu znalazłam w którejś z hafciarskich gazet zdjęcie podobne do tego:
Zdjęcie znalezione tutaj |
Stawianie krzyżyków w ten sposób (spodni ścieg ze strony lewej na prawą, a kryjący z prawej na lewą) jest dla mnie logiczne. To tak jak z czytaniem - czytamy przecież od lewej strony do prawej. Wyszywałam też w przeciwną stronę - w którymś RR - nie było to dla mnie ani ładne, ani wygodne.
Nitkę zahaczam na prawej stronie. Szczegółową instrukcję pokazałam TUTAJ.
Nie robię supełków na początku nici i nie muszę pamiętać o przytrzymywaniu jej początku. Koniec nici zahaczam o kilka spodnich ściegów i zostawiam kilkumilimetrową końcówkę (zawsze robię to do góry nogami ;) ):
Wyszywam od góry do dołu. Od strony lewej do prawej. Ale pierwsze krzyżyki na materiale pojawiają się w różnych miejscach - i rzadko jest to lewy górny róg wzoru ;) Wybieram większy element we wzorze i od niego zaczynam.
Prowadzenie nici z góry na dół jest dla mnie logiczne - dzięki temu nici układają się naturalnie, a nie są ciągnięte w górę przy przechodzeniu do następnego rzędu:
Nie przeciągam nici na lewej stronie dłużej niż na 1,5 centymetra. Wolę nitkę zakończyć i zacząć w kolejnym miejscu - unikam w ten sposób naciągania materiału i plątaniny nici.
Najczęściej sięgam po Aidę 16ct lub 18ct albo len 32ct. Na taką gęstość materiału wybieram dwie nitki muliny. Zawsze pilnuję, by nici układały się równolegle, płasko i aby nie były poskręcane. Zdarza się, że jeśli krzyżyk wyjdzie mi krzywo to pruję go i wyszywam na nowo - dopóki nie wygląda tak, jak powinien ;)
Aby uzyskać równe krzyżyki można też skorzystać z metody zwanej railroading. Sięgam po nią tylko na Aidzie 14ct - gwarantuje mi to równe krzyżyki i brak prześwitów. Można o tym przeczytać TUTAJ. Metoda ta sprawdza się tylko przy parzystej liczbie nici.
Moja kolejność ściegów: krzyżyki, półkrzyżyki, backstitche, dodatkowe ściegi (french knoty, eyelet diamonds, spider's web etc. - będzie o nich osobny post) i koraliki.
Nitkę zahaczam zawsze na lewej stronie. Przy jej początku i końcu robię maleńki supełek.
Wbrew pozorom nie stosuję ściegu za igłą. Jest to sposób podpatrzony u którejś koleżanki - przy okazji jednego z RR.
Aby kontury wyglądały naturalnie nie stawiam ściegów co jedną kratkę. Wolę dłuższe linie - ale tak naprawdę wszystko zależy od tego, co pokazuje wzór. Czasem zdarza mi się improwizować...
Mam nadzieję, że poniższy kolaż pozwoli Wam zrozumieć jak to robię. Dzięki tej metodzie na lewej stronie uzyskuję taki efekt jak na zdjęciu nr 6:
Jednym z podstawowych akcesoriów, bez których nie wyobrażam sobie wyszywania, jest tamborek. O wiele wygodniej wyszywa mi się, kiedy mam sztywny i dobrze napięty materiał. W rękach wyszywam tylko maleństwa na kartki (przede wszystkim darmowe zestawy dołączane do gazet) - bardzo mi wtedy niewygodnie i ręce mi szybko drętwieją.
Przy wymierzaniu materiału staram się zachować 4-5 centymetrów marginesu. Przydaje się to przy mocowaniu tamborka i nie martwię się, że będzie problem z oprawieniem obrazka czy zrobieniem kartki. Wolę odciąć zbędny materiał niż denerwować się przy wyszywaniu.
Z tamborkiem trzeba jednak uważać - może zdarzyć się tak, że przy większym hafcie krzyżyki będą zniekształcane przez obejmę.
Co prawda nie wyszywam dużych wzorów, ale może mój sposób dotyczący maleństw i średniaków komuś się przyda.
Odkładając haft na jakiś czas (na dłuższą chwilę czy kończąc wyszywanie danego dnia), ściągam tamborek z materiału. Dzięki temu nie gniecie się on niepotrzebnie w momencie, gdy się nim nie zajmuję.
Innym sposobem jest założenie tamborka na lewą stronę. Jest to mniej wygodne, ale krzyżyki rzeczywiście mniej się przy tym gniotą.
Mnie się wydaje, że to wszystko jest proste i logiczne ;) Ale zdaję sobie sprawę, że nie dla każdego może tak być.
Podzielcie się w komentarzach tym, jak Wy to robicie. Może ktoś dowiedział się z mojego postu czegoś nowego? Dajcie znać, czy skorzystałyście z któregoś z moich sposobów.
Haniu, dzięki za ten post:) Znalazłam wiele wspólnych rzeczy w nim.
OdpowiedzUsuńTeż zaczynałam haftowanie, kiedy nie było internetu, takich pięknych tkanin, nici DMC dopiero wchodziły na polski rynek i zazwyczaj haftowałam Ariadną, która jak na tamten czas miała bardzo ubogą paletę. Na szczęście globalizacja i Internet sprawiły, że możemy cieszyć się produktami markowymi takimi jak hafciarki na zachodzie, czy w USA :)
Generalnie jeśli chodzi o zasadę stawiania krzyżyków, to robiłam tak od początku wyszywania, tak jak piszesz, najpierw pół-krzyżyki potem krzyżyki kryjące. Może nie robiłam tego tak sprawnie jak teraz, ale wiedziałam, że tak należy, bo tak mi pokazała Ciocia, kiedy byłam podlotką i zaczynałam haftowanie. Tak powiedziała mi, że należy robić i to połowa sukcesu wyglądu krzyżyka. :) Dla mnie też jest normalne to, że należy haftować, tak jak się czyta :) Tylko różnimy się tym, że ja haftuję w pionie. W sensie od góry do dołu stawiam krzyżyki, najpierw pół krzyżyka, potem ścieg kryjący. Może to wynika z tego, że jestem leworęczna i tak jakoś wydaje mi się, że jest mi bardziej poręcznie, choć myślę, że to kwestia przyzwyczajenia.
Nie haftuję natomiast na tamborku. Kiedyś haftowałam na nim, ale spowalniał mi pracę. (tak, tak! ;))
Przez wiele lat opracowałam sobie metodę naciągania materiału, aidy, czy lnu bez tamborka i chyba mi się to udaje, bo ludzie w realu piszą, że też równiutko ściegi się układają. Jednak haftowanie bez tamborka moją metodą wymaga pozycji siedzącej na krześle przy stole. A mój kręgosłup cierpi, bo nie mogę np. rozsiąść się w fotelu z tamborkiem. Tak więc teraz, kiedy zaczyna dokuczać mi kręgosłup zamierzam zaopatrzyć się w tamborek 25-30 cm i lampę hafciarską i pewnie będę musiała z konieczności przestawić się na haftowanie na tamborku, bo będę mogła siedzieć oparta, bo mój kręgosłup... Ale z haftowania nie zrezygnuję, bo to jeden z sensów mojego życia, może to zabrzmi zbyt podniośle, ale niestety tak jest!
Pozdrawiam serdecznie:)
Kiedy mieszkałam w Polsce używałam tylko Ariadny i jakiejś kiepskiej jakości kanwy - rzadkiej i bardzo wiotkiej :(
UsuńJuż kilka razy spotkałam się z opinią, że tamborek spowalnia pracę. Nie umiem sobie tego wyobrazić ;) Ale może mam taką metodę wyszywania że wszystko mi ładnie i szybko idzie. Może kiedyś uda mi się nagrać filmik o tym, jak to u mnie wygląda "na żywo" ;)
Wiesz jak wiele nas łączy? Ja też wyszywam na krześle przy stole :D Bo korzystam ze wzorów w komputerze - rzadko któryś drukuję ;)
Haft xxx to moja wielka pasja i nie wyobrażam sobie życia bez niego :)
Spowalnia, bo może ciężej zrobić dwa wkłucia jednym ruchem ręki? Ja sobie radzę nawet z tym, chociaż nie zawsze - w ręku nie ma tego problemu. Ale w ręku mi się robi gorzej.
UsuńJa to robię na dwa razy ;) Najpierw igła w dół, łapię ją od spodu i przeciągam do góry. I wcale nie wyszywam wolno ;) Kwestia gustu i przyzwyczajenia.
UsuńJa z tych lewych ;) krzyżyki robię zupełnie na odwrót ale tak jak ty lecę od lewej do prawej i wracam i dalej w górę. W związku z tym zaczynam od lewego dolnego rogu. O tamborku mam takie samo zdanie jak Ty. Nie umiem bez niego wyszywac. Myślę że nie ważne gdzie zaczynamy i w którą stronę jest nasz krzyżyk. Ważne żeby było schludnie i estetycznie :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że najważniejsza jest estetyka i to, by krzyżyki były równe :)
UsuńNiech każdy wyszywa tak, jak mu wygodnie :) W końcu jest to hobby i ma dawać radość :)
super post!
OdpowiedzUsuńja takze zaczynalam wyszywanie bardzo dawno temu, kiedy nie bylo takiego dostepu do internetu. nauczylam sie krzyzykow na wakacjach w Hiszpanii, wiec poczatki nie byly az tak trudne, bo mialam dobra nauczycielke.
ja tez zawsze zaczynam od gory. probowalam kiedys od srodka wzoru, ale po prostu nie jest to dla mnie naturalne. tamborek u mnie jest i bardzo mi pomaga. uzywam tez igiel. ktore sa zaokroglone.
pozdrawiam serdecznie
Zaokrąglone igły to jedno z podstawowych hafciarskich akcesoriów :) Choć ja nawet taką zaokrągloną igłą potrafię się skaleczyć :(
UsuńJa zaczynam w różnych miejscach wzoru - zwykle wybieram większy element i krążę wokół niego. Ale to może dlatego, że wybieram nieduże wzory i prawie zawsze bez tła ;)
ja z tych co idą od dołu do góry i od prawej do lewej:))muszę spróbować Twojego sposobu:)haftu uczyłam się sama i też ponad 20 lat temu,kiedy nie było internetu,ba!nie było nawet gazet z wzorami :)też stawiam najpierw pół krzyżyki a potem wracam z całym:)wzory czasem pojawiły się w jakiejś babskiej gazecie:)nigdy natomiast nie haftowałam gotowego obrazka,tzn namalowanego na kanwie:)raz jeden sobie kupiłam taki i okazało się ,że zrobiono go na lewej stronie kanwy i nie dało się go w ogóle wyszyć:)
OdpowiedzUsuńOj, pamiętam te czasy kiedy wzorów było jak na lekarstwo... czasem coś się pojawiało w "Poradniku domowym" na przykład.
UsuńNa początku mojej hafciarskiej przygody skusiłam się na kilka obrazków na gotowej kanwie, ale to był mały koszmar - bo trzeba było samemu sobie dobrać kolory :( Na szczęście nie były to duże obrazki, ale i tak nie jestem z nich dumna :/
Był czas, że wyszywanie zaczynałam od od dołu. Do czasu ikony. Jakoś łatwiej było mi się odnaleźć w schemacie, zaczynając od pierwszej kartki schematu, czyli górnej lewej. Od tamtej pory nie wyobrażam sobie zaczynania inaczej jak właśnie od lewej góry :) Wyszywam zawsze kolorami i większymi plamami. Supełków nie lubię, wiec ich nie robię (nawet french knotów! ). I nie używam tamborka. Z lenistwa :)
OdpowiedzUsuńOklejam palec lewej ręki taśmą, żeby się igła łatwo ślizgała i lecę :)
Wyjątek zrobiłam, jak wyszywałam RR na cudzej kanwie i widziałam, że właściciel wyszywa na kanwie. Krzyżyki wyglądają inaczej - co wcale nie oznacza, że moje są brzydkie :D
To jest wyjątkowe hobby - niby robimy ciągle to samo: stawiamy krzyżyki. Ale prace się różnią, bo każda z nas dodaje do nich cząstkę siebie :)
UsuńJa również zaczynam od kolorów i większych plam, na końcu bawię się w pojedyncze krzyżyki ;)
Ja w sumie nie mam co się rozpisywać, bo haftuję tak samo - od lewej do prawej, chyba że to są wzory typu AAN lub haft muliną cieniowaną - wtedy po jednym krzyżyku :)
OdpowiedzUsuńMam jeden obrazek w całości wyszyty muliną cieniowaną. I wyszywałam tak samo jak zawsze. Dopiero potem okazało się, że powinnam wyszywać go po jednym krzyżyku... i pewnie dlatego już nie wrócę do wzorów wyszywanych taką muliną, bo po prostu nie jetem w stanie przestawić się na takie "dziwne" pojedyncze wyszywanie...
UsuńU mnie początki były bardzo podobne :)) Obecnie wyszywam bardzo podobnie do Ciebie od lewej do prawej, z tym że bez tamborka, jakoś nie mogę się do niego przekonać. Ciekawy sposób na kontury.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Takie kontury podpatrzyłam w którymś z RR. Ale sama musiałam dojść jak uzyskać taki efekt w lewej strony ;) Bo byłam przekonana że to powinien być po prostu ścieg za igłą ;)
UsuńJa na początku też robiłam krzyżyk za krzyżykiem, a teraz jeśli jest możliwość robię półkrzyżyki i o wiele szybciej się wtedy haftuje.
OdpowiedzUsuńW zabawach RR rzeczywiście widziałam, że nie wszyscy układają krzyżyki tak jak ja :).
Ja na końcu nitki robię supełek. Zawsze trzy węzły ale dlaczego tego już nie wiem :). Kończę tak samo jak Ty.
I nie ściągam nigdy tamborka, bo jakoś mi się wydaje, że przy takich częstych czynnościach krzyżyki szybciej się niszczą ... Moim nigdy nic nie ma, a naciągam mocno :).
Co do zaczynania haftowania, to wszystko zależy od wzoru i jaką mam ochotę. Żeby się nie nudzić często wymyślam sobie jakieś systemy hihi. Np. wybieram jakiś kolor z każdego rogowego kwadracika :).
Zabawa w RR to była niezła lekcja dla mnie ;) Odkryłam wtedy, że ile nas tyle sposobów na wyszywanie :D A niby każda robi to samo - po prostu stawia krzyżyk ;)
UsuńW czasie pracy też co jakiś czas ściągam tamborek i przesuwam go w inne miejsce. Mam wtedy wrażenie, że krzyżyki mniej się gniotą niż jak są ciągle ściśnięte obejmą.
świetny post.. mnie o Twojej metodzie robienia krzyżyków powiedziała na samym początku mojej przygody z krzyżykami koleżanka, tyle że ja zaczynam prace od dołu... tamborka zaś nie cierpię i wyszywam na palcu - nawyk, który pozostał mi po haftowaniu richelieu...
OdpowiedzUsuńPróbowałam kiedyś wyszywać na palcu - tak, aby nitka zawsze była na prawej stronie. Ale krzyżyki wychodziły mi krzywo i nie były dobrze naciągnięte :(
UsuńJako kompletny samouk chętnie czytam takie wypowiedzi, zawsze można się dowiedzieć czegoś ciekawego :) Robię po jednym krzyżyku, niestety jak próbowałam przyśpieszyć sobie pracę półkrzyżykami, to się momentalnie gubiłam we wzorze.... W rękach lub na tamborku wyszywam tylko drobiazgi, do większych wolę krosno.
OdpowiedzUsuńGdybym się kiedyś zdecydowała na jakiegoś kolosa to też zainwestowałabym w krosno :)
UsuńA na razie do moich maluchów i średniaków wystarcza mi tamborek ;)
Czesc, Haniu! Fajny wpis, sama stosuje te same metody i je sobie chwale.Dodam jeszcze od siebie tak tylko, dla podkreslenia pewnej rzeczy, o ktorej Hania juz wspomniala, a mianowicie marginesow. Kochani - planujcie wystarczajaco szerokie marginesy w swoich robotkach. Im wiekszy projekt, tym troche szerszy margines. Ilez to razy widze prace, nawet spore, gdzie ktos sie nadziubal miesiacami, a marginesy sa takie n.p. na pol centymetra lub centymetr. Ani tego potem nie idzie porzadnie/poprawnie oprawic, ani zszyc z niczym. Kanwy i plotna bardzo lubia sie strzepic, szczegolnie przy oprawianiu/naciaganiu, i wtedy o "katastrofe", czyli plotno dostrzepione az do haftowanej przestrzeni, nietrudno. Tak, jak Hania pisala, lepiej odciac niewielki nadmiar kanwy, niz miec za waskie marginesy. Acha, i dobrze tez poswiecic troche czasu i wyliczyc, gdzie zaczac haft tak, aby byl on wysrodkowany poziomo i pionowo. Nieraz widzialam prace, gdzie ktos mial juz wiekszosc sporego haftu zrobionego, ale nie mogl go dokonczyc, poniewaz... zabraklo mu miejsca na kanwie z jednej strony. I wtedy klops, klapa i szkoda tego calego czasu poswieconego haftowaniu. Albo, n.p. margines po lewej ma 5 cm, podczas gdy prawy margines tylko 1 cm. Dobrym sposobem na unikniecie tego problemu jest zaczynanie haftu od srodka - to czesto kwestia przyzwyczajenia.
OdpowiedzUsuńO marginesach i wyznaczaniu kanwy pod wzór też planuję napisać post :) Może komuś przyda się moja metoda - dzięki niej od lat nie pomyliłam się w wymiarach potrzebnej kanwy :)
UsuńRęce mi czasem opadają, jak widzę spory obraz i minimalny margines...
Też tak kiedyś robiłam - jak miałam 12 lat i dopiero zaczynałam wyszywać ;) Gdzieś w rodzinnym domu pewnie jeszcze mam obrazek, którego wyszywanie zaczęłam od samiutkiego brzegu, bo nie umiałam wyliczyć ile miejsca zajmie gotowy obrazek. A takie wyliczenie to przecież nic trudnego na kanwie.
Naprawdę wolę dodać kilka cm z każdej strony i w czasie wyszywania nie martwić się, że mi gdzieś materiału zabraknie, że za bardzo się wystrzępi (choć przy gęstych i sztywnych kanwach rzadko się to zdarza) albo nie dam rady naciągnąć go na tamborek.
Witam.
OdpowiedzUsuńU mnie też króluje tamborek - bez niego jest mi nieporęcznie i mam wrazenie ze krzyżyki mi uciekaja, są nieładne i nierówne.
Haftuję zawsze od dołu - każdy obrazek czy motyw zaczynam od dolnych krzyżyków i "ciągnę" je w górę. Dlatego też krzyżyki stawiam inaczej niż ty - zaczynam od górnego rogu krateczki. Tak się nauczyłam ponad dwadzieścia lat temu i inaczej nie potrafię.
A marginesy - zawsze mam ich za dużo, co niektórzy nazywają marnowaniem kanwy... ;)
Pozdrawiam serdecznie
Tak jak wyżej - jestem zdania, że lepiej dołożyć trochę materiału by potem mieć wolną głowę w czasie wyszywania.
UsuńCo do "marnowania" to kiedyś ktoś mi zarzucił, że wyrzucam za duże kawałki nici... naprawdę ktoś jest w stanie wyszywać krzyżyki pięciocentymetrowym kawałkiem nici? Bo mnie najczęściej takie albo krótsze zostają.
Haniu - bardzo ciekawy post. Czytam komentarze i okazuje się, że jako jedyna wśród wypowiadajacych się wyszywam całe krzyzyki. Zaczynam zawsze od dolnego prawego rogu i lecę w bok, a potem do góry. Korzystam z tamborka i nie wyobrażam sobie bez niego pracy. A haftowanie to dla mnie przyjemność i pasja życia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Dla mnie to również wielka przyjemność i pasja :)
UsuńCzasem się śmieję, że bez haftowania po prostu bym oszalała! Trzeba mieć jakąś odskocznię od codzienności :)
Jetem z natury niecierpliwa, ale do krzyżyków mam wprost anielską cierpliwość ;)
Haftu bardzo wiele lat temu uczyła mnie babcia. Z tej nauki zostały mi w pamięci dwie rzeczy: krzyżyki zawsze muszą być pochylone w tę samą stronę i lewa strona haftu powinna wyglądać tak jak prawa. Babcia była straszną pedantką, ja niecierpliwą nastolatką i tyle zostało z nauki haftu. Potem sama zaczęłam haftować, wyciągałam nitki w sztywniku krawieckim i w ten sposób tworzyłam sobie kanwę.metodę haftu opracowałam sobie sama - haftuję tak jak Ty, lubię haftować płaszczyznami koloru. Nie wyobrażam sobie haftowania bez tamborka lub krosna (w przypadku dużych projektów). Haft najczęściej zaczynam od środka wzoru i wtedy nie mam tego problemu, że marginesy są nierówne lub w ogóle braknie kanwy na dokończenie haftu.Konturowania bardzo nie lubię, ale czasem jest niezbędne dla poprawy wyrazistości haftu.Ponieważ dużo haftuję dla projektu "Kołderka za jeden uśmiech" gdzie haft jest wszywany w patchworkową kołderkę,która jest potem używana przez dziecko (i często prana) - kontury nie mogą być dłuższe niż 2 krzyżyki to haftuję je fastrygą, jedynie na ciemnych kolorach ściegiem za igłą. We własnych projektach kontury mam różnej długości w zależności od potrzeb.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Do pewnego momentu też nie lubiłam backstitchy... wręcz uważałam, że nie są mi we wzorach w ogóle potrzebne! A teraz rzadko sięgam po wzory bez nich ;)
UsuńI właśnie - wszystko zależy od potrzeb i od tego, jak prowadzi wzór. Czasem lepiej wyglądają dłuższe backstitche, a czasem krótsze ;)
Stworzyłaś bardzo ciekawa instrukcje dla osób rozpoczynających swoją przygodę z haftem. Jest tu wiele przydatnych wskazówek. Ja wyszywam od prawej do lewej, tak mi najwygodniej :) Tamborek musi być! ;p
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :)
UsuńMam nadzieję, że trafi tu kiedyś ktoś na początku swojej hafciarskiej przygody i naprawdę skorzysta z moich rad :)
A haftuję od trzech , prawie czterech lat, więc nie mam takiej wprawy jakWy :), ale haftuję podobnie jak ty Haniu i zaczynam racę z regóły u dołu . Nie lubię za bardzo tamborka, ale czase go używam, a zwłaszcza przy lnie :). Po lewej stronie moa praca nie jest może najczęstsza, ale sópełków nie robię ;)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem twojego postu o koralikach. Podobają mi się wzory Mirabilia, a tam się ich dość dużo używa. Nie mam praktyki więc z przyjemnością przeczytam co o tym sądzisz :)
Pozdrawiam
Nigdy nie wyszywałam wzorów Mirabilia i raczej nigdy się za nie nie zabiorę ;)
UsuńAle oczywiście post o różnych ozdobnych ściegach i o koralikach też się tu kiedyś pojawi :)
A ja jestem całkiem "lewa" bo zaczynam w prawym górnym rogu i lecę z góry do dołu i w lewo.
OdpowiedzUsuńNie lubię półkrzyżyków, nie umiem tej pozostałej drobizny, typu ćwierćkrzyzyki i dwa w jednym i innych tego typu wariactw. Jeśli w obrazkach występują tego typu "anomalie" to improwizuje, lub w ogóle się za niego nie zabieram. aaaa i nigdy nie próbowałam na czymś innym niż kanwa
Polecam spróbować pracy na lnie :) Mnie się na nim stawia krzyżyki przyjemniej niż na kanwie.
UsuńPółkrzyżyki lubię, ale zależy które (bo są dwa rodzaje) ;)
Wyszywam podobnie, choć półkrzyżyki stawiam w odwrotnej kolejności...samo jakoś tak wyszło. Co do zaczynania to zawsze rozpoczynam haft od środka...nie mam wtedy wątpliwości, że z jedna strony margines będzie większy. Wyszywam kolorami, zresztą to chyba dobrze widać na moim blogu. Kiedyś wyszywałam bez tamborka, ale od kiedy udało mi się nabyć tamborki drewniane, wyszywam tylko na nich. Bez nich strasznie mi nie wygodnie a i jakieś nieprzyjemne kurcze łapią moje dłonie. Wyszywam siedząc przy stole, bo moje oczy widzą ostro tylko małej odległości. Teraz przy korzystaniu z uchwytu przysiadanego do tamborka wyszywa mi się jeszcze przyjemniej, bo mam odciążone ręce.
OdpowiedzUsuńTwój post jest bardzo ciekawy...lubię czytać o takich technicznych sprawach i dowiadywać się różnych przydatnych informacji :)
Bez tamborka wyszywam tylko maluchy z darmowych wzorów dołączanych do gazet. Palce mi przy tym cierpną, więc wyszywanie idzie mi wolniej... nie wyobrażam sobie męczyć się tak przy czymś większym.
UsuńUwielbiam takie posty i komentarze pod nimi! :) Ja haftuję znacznie krócej od Ciebie ale technikę mam bardzo podobną. Moje pierwsze prace oczywiście pozostawiają wiele do życzenia tzn krzyżyki prowadziłam od zawsze od lewej do prawej jednak wcześniej nie prostowałam nici i nie stosowałam techniki railroading, bez której dziś nie wyobrażam sobie haftu (stosuję ją niezależnie od gęstości tkaniny). Haftowanie obrazu zazwyczaj zaczynam od środka ale jeśli to jest haft z tłem odmierzam odpowiednią wielkość kanwy i haftuję od górnego lewego rogu (obserwuję, że niektóre hafciarki zaczynają od dołu...może kiedyś też spróbuję) Zaczynam (oczywiście dzięki Tobie o czym już wspominałam na swoim blogu) i kończę haft tak samo. Moje ulubione gęstości to Aida 16 ct i len 32 ct ale zakupiłam również drobniejsze arkusze tkanin tylko czekają na lepsze czasy (czyt. gdy dzieci będą większe ;)) Bez tamborka nie wyobrażam sobie haftowania. Uwielbiam te Uwielbiam takie posty i komentarze pod nimi! :) Ja haftuję znacznie krócej od Ciebie ale technikę mam bardzo podobną. Moje pierwsze prace oczywiście pozostawiają wiele do życzenia tzn krzyżyki prowadziłam od zawsze od lewej do prawej jednak wcześniej nie prostowałam nici i nie stosowałam techniki railroading, bez której dziś nie wyobrażam sobie haftu (stosuję ją niezależnie od gęstości tkaniny). Haftowanie obrazu zazwyczaj zaczynam od środka ale jeśli to jest haft z tłem odmierzam odpowiednią wielkość kanwy i haftuję od górnego lewego rogu (obserwuję, że niektóre hafciarki zaczynają od dołu...może kiedyś też spróbuję) Zaczynam (oczywiście dzięki Tobie o czym już wspominałam na swoim blogu) i kończę haft tak samo. Moje ulubione gęstości to Aida 16 ct i len 32 ct ale zakupiłam również drobniejsze arkusze tkanin tylko czekają na lepsze czasy (czyt. gdy dzieci będą większe ;)) Bez tamborka nie wyobrażam sobie haftowania, próbowałam różnych ale q-snapy są dla mnie najlepsze. ostatnio nawet zaszalałam i kupiłam taki zestaw kombinowany. Backstitch uwielbiam przede wszystkim za to, że dają wyrazistość pracy, nie sprawiają mi trudności i lubię je robić.
OdpowiedzUsuńNaprawdę fajny post!!!
Bardzo się cieszę, że przydała Ci się moja metoda na zahaczanie nitki :)
UsuńMiałam kiedyś taki kwadratowy tamborek, ale niestety jeden z uchwytów przytrzymujących materiał dość szybko pękł i już tak dobrze nie trzymał kanwy :( Super mi się z nim wyszywało, bo krzyżyki się nie gniotły.
Przeczytalam caly wpis, wiekszosc komentarzy. Hmm, zupelnie inaczej haftuje:P Ale to wiadomo. Tamborek jest bee, a przy polkrzyzykach nitki mi sie zawsze placza. Na reszte moze nie bede sie wypowiadac, bo epopeja wyjdzie:P Ale jest tez cos innego o czym nikt nie wspomnial. Zawsze haftuje do gory nogami:P Tak mi wygodniej, skupiam sie na tym kawalku co aktualnie haftuje, bo jakbym miala patrzec na obrazek w poprawnej pozycji to by mnie za bardzo calosc rozpraszala:P
OdpowiedzUsuńCzytałam kiedyś u Ciebie o tym wyszywaniu do góry nogami ;) Jakoś nie umiem sobie tego wyobrazić w praktyce ;)
UsuńNajważniejsze, by każda z nas wyszywała tak jak lubi - w końcu hobby ma nam dawać radość :)
Aaaa, to jednak do mnie zagladasz:)
UsuńDo gory nogami czyli jak mam kanwe w lapkach to u gory mam dol robotki:P
Nie, krzyżyki to zdecydowanie nie moja bajka, chociaż ostatnio kusi mnie kanwa poduszkowa, czyli 18 oczek na 10 cm.
OdpowiedzUsuńWitam :-)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny post, ja nie wyszywam na tamborku bo jest mi nie wygodnie. Bardzo mi sie spodobal post o konturach i moze w koncu sie skusze i sprobuje chociaz jakis maly obrazek zrobic w ktorym beda kontury. :-)
Pozdrawiam
Fajnie, że trafiłam na Twój wpis. Dopiero zaczynam przygodę z krzyżykami i informacje z tego wpisu są dla mnie bardzo przydatne.
OdpowiedzUsuńPóki co wyhaftowałam dwa nieduże obrazki ale ich tyłu być nie chciała zobaczyć ;)
I mam pytanie oprócz oprawy w ramkę co można zrobić z wyhaftowanym wzorem? (wiem też, że kartki, zakładki..). Szukam inspiracji. Pozdrawiam
witam-tylko na tamborku-nie postawie ani jednego krzyzyka bez niego---od dawna wyszywam prawie wszystko 2-ma nitkami i zawsze biore nitke podwojnen dlugosci i skladam na pol--zaczynam majac petelke--ostatnio widzialam u rosjanek,ze tak robia przy parkowaniu...Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHaniu, bardzo fajny post! był dla mnie niezwykle przydatny gdy niedawno wracałam po długiej przerwie do haftowania. Zawsze dobrze podpatrzeć kilka ciekawych trików u wprawnej hafciarki ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńGdyby 7 lutego 2015 roku ktoś mi powiedział, że za 664 dni będę szukała jak haftować krzyżykiem to posłałabym go na badania psychiatryczne ... A teraz?
OdpowiedzUsuńI miałąm tak samo jak spojrzałam na tą "gazetową" fotkę - w życiu ... Ale jak to przemyślałam to to ma sens! Super post :) Dziękuję i idę szukać świątecznego wzoru :) Będzie z tego kartka :)
Tak jak Was czytam i podpatruje to widzę że wyszywacie paroma nitkami (kolorami Mulin) jednocześnie. Na ę idcinsjac ich.. Nie mogę tego jakoś rozgrysc..jak wy to robicie.. To ułatwia przy takich dużych pracach? Jestem nauczona że najpierw jeden kolor pozniej drugi.. Tył pomimo starań zawsze wygląda jakby tornado po im przeszlo
OdpowiedzUsuńNie wiem czy dobrze rozumiem - chodzi Ci o to, że zmieniam kolory w trakcie wyszywania? Że nie wyszywam najpierw całego koloru w całej pracy?
UsuńMniej nudno jest kiedy zmieniam kolory ;)
A tył pracy w dużej mierze zależy od tego, jak stawia się krzyżyki na prawej stronie (przy wyszywaniu półkrzyżykami jest ładniej niż przy wyszywaniu od razu całych krzyżyków).
Hm.. Trudno wytłumaczyć, jak są zdjęcia prac to jest wyszyta np cała pierwsza str wzoru i widać że dl nitki kolorów wystają gotowe do szycia. Jak to robicie? Tzn bierzesz wzór patrzysz pierwszy krzyżyk to zielony i go robisz. Drugi to żółty i zaraz po nim go robisz a później np znowu zielony? K
OdpowiedzUsuńJuż rozumiem ;) Chodzi Ci o parkowanie. Nie pomogę niestety, bo nie stosuję tej metody. Poszukaj na youtube filmików. Dziewczyny stosują tę metodę do wyszywania kolosów, ale ja wolę wyszywać kolorami.
UsuńA.. No widzisz, ja nawet nie wiedziałam że to się tak nazywa. Siedzę sobie w domku i haftuje tak jak mama mi pokazała i nawet nie znam innych technik czy też ich nazw. Ja haftuje kolorami. Nie wiem czy to dobrze małe jak np mam w pierwszym rzędzie 2 krzyżyki to je robię i poxniej w trzecim rzędzie to robię ta sama nitką.
OdpowiedzUsuńDobrze robisz :) Nie ma sensu odcinać nitki po kilku krzyżykach skoro ten sam kolor pojawia się w niedalekiej odległości :)
UsuńTak sobie popatrzyła i się zastanawiam, ale to parkowanie wcale nie powoduje że krzyżyki są bardziej proste czy też równo wypukły, prawda? Nie ma sensu się przestawiac chyba w moim wypadku :p ta ilość nitek wiszących.. Ja już widzę przy tym moje kocury. Jak ja teraz czasem mam problemz nimi i jedna nitką (:
OdpowiedzUsuńMnie też się wydaje, że nie są bardziej proste niż te które ja stawiam ;) Za plusy parkowania wymienia się brak pojedynczych krzyżyków - bo robi się je na bieżąco. Dla mnie minusami są wiszące nitki, zmiana koloru co kilka krzyżyków (choć to oczywiście zależy od wzoru) i nieekonomiczne zużywanie nici (wydaje mi się że idzie ich mnóstwo na przeciąganie pod spodem).
Usuń